Słabo mi się robi gdy myślę, że za kilka godzin będę musiała spotkać się z moją rodziną przy wigilijnym stole.
Nie chodzi o jedzenie, które tłoczyć będą we mnie jak w kaczkę, pod groźbą:
„Wszystkiego musisz spróbować” (a w domyśle: „tylko spróbuj zwymiotować karpiem w galarecie!”).
Nie chodzi o religijne tradycje, które u mnie w rodzinie świetnie komponują się z pogańskimi zabobonami: „Musisz zjeść kaszy jaglanej, bo to na pieniądze – nawet mi nie mów, że nie zjesz!”
„Ale babciu ja już nie mogę więcej zjeść, a kasza jaglana to pokarm dla papug...”
„Dziecko, ty nie rozumiesz co to jest tradycja?! Myślisz, że taka jesteś dorosła i niezależna? Widzę, że twoja dorosłość cię przerosła….”
„Rany Boskie! Babciu, ja już nie mogę, więc mi nie nakładaj i niech ktoś zabierze moją porcję łusek z karpia, bo ja ich w portfelu nie będę nosić.”
„Nie bluźnij! Ja zawsze noszę łuskę – patrz to z poprzedniej wigilii, o tu w kieszonce portmonetki noszę i pieniążki też mam, a ty chyba na nadmiar gotówki nie cierpisz.”
„Ale to jest kawałek martwej ryby!”
Tu następuje bolesne szczypiecie pod stołem i wściekły szept mojego taty prosto w moje ucho: „Utemperuj się!” i znów czuję się jakbym miała 10 lat…
Nie chodzi o jedzenie, które tłoczyć będą we mnie jak w kaczkę, pod groźbą:
„Wszystkiego musisz spróbować” (a w domyśle: „tylko spróbuj zwymiotować karpiem w galarecie!”).
Nie chodzi o religijne tradycje, które u mnie w rodzinie świetnie komponują się z pogańskimi zabobonami: „Musisz zjeść kaszy jaglanej, bo to na pieniądze – nawet mi nie mów, że nie zjesz!”
„Ale babciu ja już nie mogę więcej zjeść, a kasza jaglana to pokarm dla papug...”
„Dziecko, ty nie rozumiesz co to jest tradycja?! Myślisz, że taka jesteś dorosła i niezależna? Widzę, że twoja dorosłość cię przerosła….”
„Rany Boskie! Babciu, ja już nie mogę, więc mi nie nakładaj i niech ktoś zabierze moją porcję łusek z karpia, bo ja ich w portfelu nie będę nosić.”
„Nie bluźnij! Ja zawsze noszę łuskę – patrz to z poprzedniej wigilii, o tu w kieszonce portmonetki noszę i pieniążki też mam, a ty chyba na nadmiar gotówki nie cierpisz.”
„Ale to jest kawałek martwej ryby!”
Tu następuje bolesne szczypiecie pod stołem i wściekły szept mojego taty prosto w moje ucho: „Utemperuj się!” i znów czuję się jakbym miała 10 lat…
Nie chodzi o to, że moją rodzinę nigdy nie interesuje co bym chciała dostać w prezencie, bo oni wieąza lepiej.
I nawet nie o to, że w tym roku zapowiedziałam że nie mam pieniędzy na prezenty i prosiłam żeby może solidarnie wszyscy zrezygnowali z obdarowywania się przy wigilii – ale zapewne nie będą w stanie się powstrzymać.
Nie chodzi też o to że będą mnie tam oceniać od progu:
„Ale jesteś zmordowana!”
„Wcale nie jestem zmordowana – przecież nie ja przygotowałam wigilię”
„No ale na pewno sprzątałaś, ja myślałam, że padnę jak myłam okna. Jestem taka utyrana że mi się płakać chce!”
„No i po co? Świąt by nie było z brudnymi oknami?”
„Ale do sąsiadki przyszli synowa i wnuczek i jej wszystkie okna pomyli i dom wysprzątali, a ona tak się dopytywała czy ja mam już wszystko gotowe…”
„Wścibskie babsko.”
„No ale wiesz, przyszła do mnie z opłatkiem.”
„Żeby ci zlustrować wszystkie kąty...”
„Oj, nie mów tak! A co u ciebie? Pewnie masz dużo pracy.”
„Ostatnio byłam trochę chora więc 3 dni przeleżałam w łóżku”
„A mówiłam ci żebyś nie wychodziła na balkon w samym swetrze, na pewno się wtedy przeziębiłaś!”
„Babciu! To było dwa miesiące temu!”
„Bez różnicy, ale musisz coś na siebie zakładać, coś na nerki. Mogę ci dać taką futrzaną kamizelkę dziadka, on już jej nie nosi a ty byś miała żeby tak na siebie narzucić.”
„Nie dziękuję!!!”
„To przymierzysz jak będziesz u mnie w pierwszy dzień świąt. A będziesz miała po świętach jeszcze kilka dni wolnego?”
„Wiesz, pracuję na własny rachunek więc sama ustalam kiedy mam wolne, ale przygotowuję teraz taką…”
„Skubałaś brewki?”
„…Słucham?”
„Nie skub, naturalne są najlepsze, masz takie ładne brewki!”
„Em.. yhy.”
„I powinnaś wrócić do swojego naturalnego koloru włosów, bo ten który masz teraz nie jest dla ciebie najlepszy.”
„No właśnie to jest mój naturalny, farbę mam już tylko na końcówkach.”
„Taaaak? Kiedyś miałaś takie ładne jasne włosy...”
„Jak miałam 5 lat?”
„No nie wiem ale powinnaś coś z tym zrobić i broń Boże nie skub brewek!”
„Babciu, pozwól, że sama o tym zdecyduję. Możemy już nie rozmawiać o moim wyglądzie?”
„Ale ja chcę się tobą nacieszyć, chcę się na ciebie napatrzeć! Ładnie wyglądasz. To nowa spódnica? Bardzo ładna!”
„Nie, to mojej współlokatorki, pożyczyłam od niej.”
„To takie niehigieniczne pożyczać ubrania! Poza tym to nie jest dobra długość dla ciebie, źle w niej wyglądasz. Powinnaś sobie jakąś kupić.”
Nie chodzi też o to że będą mnie tam oceniać od progu:
„Ale jesteś zmordowana!”
„Wcale nie jestem zmordowana – przecież nie ja przygotowałam wigilię”
„No ale na pewno sprzątałaś, ja myślałam, że padnę jak myłam okna. Jestem taka utyrana że mi się płakać chce!”
„No i po co? Świąt by nie było z brudnymi oknami?”
„Ale do sąsiadki przyszli synowa i wnuczek i jej wszystkie okna pomyli i dom wysprzątali, a ona tak się dopytywała czy ja mam już wszystko gotowe…”
„Wścibskie babsko.”
„No ale wiesz, przyszła do mnie z opłatkiem.”
„Żeby ci zlustrować wszystkie kąty...”
„Oj, nie mów tak! A co u ciebie? Pewnie masz dużo pracy.”
„Ostatnio byłam trochę chora więc 3 dni przeleżałam w łóżku”
„A mówiłam ci żebyś nie wychodziła na balkon w samym swetrze, na pewno się wtedy przeziębiłaś!”
„Babciu! To było dwa miesiące temu!”
„Bez różnicy, ale musisz coś na siebie zakładać, coś na nerki. Mogę ci dać taką futrzaną kamizelkę dziadka, on już jej nie nosi a ty byś miała żeby tak na siebie narzucić.”
„Nie dziękuję!!!”
„To przymierzysz jak będziesz u mnie w pierwszy dzień świąt. A będziesz miała po świętach jeszcze kilka dni wolnego?”
„Wiesz, pracuję na własny rachunek więc sama ustalam kiedy mam wolne, ale przygotowuję teraz taką…”
„Skubałaś brewki?”
„…Słucham?”
„Nie skub, naturalne są najlepsze, masz takie ładne brewki!”
„Em.. yhy.”
„I powinnaś wrócić do swojego naturalnego koloru włosów, bo ten który masz teraz nie jest dla ciebie najlepszy.”
„No właśnie to jest mój naturalny, farbę mam już tylko na końcówkach.”
„Taaaak? Kiedyś miałaś takie ładne jasne włosy...”
„Jak miałam 5 lat?”
„No nie wiem ale powinnaś coś z tym zrobić i broń Boże nie skub brewek!”
„Babciu, pozwól, że sama o tym zdecyduję. Możemy już nie rozmawiać o moim wyglądzie?”
„Ale ja chcę się tobą nacieszyć, chcę się na ciebie napatrzeć! Ładnie wyglądasz. To nowa spódnica? Bardzo ładna!”
„Nie, to mojej współlokatorki, pożyczyłam od niej.”
„To takie niehigieniczne pożyczać ubrania! Poza tym to nie jest dobra długość dla ciebie, źle w niej wyglądasz. Powinnaś sobie jakąś kupić.”
Może trochę z powodu tej hipokryzji, która ludziom żrącym się miedzy sobą przez cały rok, każe udawać przez kilka dni, że są zgodną rodziną. Hipokryzję, która pozwala najpierw wspólnie przeczytać fragment Biblii i pomodlić się za zmarłych a potem złożyć sobie życzenia łamiąc się opłatkiem:
„Życzę ci mamo: zdrowia, miłych ludzi w pracy i żebyś w końcu mogła pożądanie wypocząć.”
„A ja ci córciu życzę: sukcesów w twoich planach, mądrości bez przemądrzalstwa, żebyś umiała okazywać ludziom serce i żebyś w końcu zrozumiała, że rodzice to nie wrogowie.”.
„Życzę ci babciu: zdrowia, spokoju i żebyś zawsze realizowała swoje plany tak jak to robiłaś w tym roku – bardzo się cieszę że już się lepiej czujesz i masz wyremontowane mieszkanie.”
„A ja ci życzę opieki ducha świętego i żebyś się nie odwracała od Boga bo tylko w nim jest nadzieja. Żebyś miała więcej serca dla ludzi, zwłaszcza dla swoich dziadków, bo my byśmy wszystko dla ciebie, a naszym największym marzeniem jest żebyś się bierzmowała...”
„Tobie tatko życzę wszystkiego…”
„Dobra, dobra, dziękuję! A Tobie szczęścia, zdrowia i trochę pokory w życiu!”
„Tobie dziadziu: dużo uśmiechu, zdrowia i żebyś miał dużo czasu na majsterkowanie.”
„Dziękuję! Oczy już nie te, gdzie te czasy, gdy człowiek pół dnia leżał pod maluchem żeby na wigilię zapalił i zawiózł nas do teściów. A tobie jagódko życzę….” (tu wcina się babcia)
„...żeby sobie męża znalazła! I nam wnuki dała!”
„Marysiu, to ja składam życzenia….”
„I żebyśmy dożyli, bo jak mnie tak będziesz dręczył ty draniu to za rok żonę na cmentarzu będziesz odwiedzał...!”
„Życzę ci mamo: zdrowia, miłych ludzi w pracy i żebyś w końcu mogła pożądanie wypocząć.”
„A ja ci córciu życzę: sukcesów w twoich planach, mądrości bez przemądrzalstwa, żebyś umiała okazywać ludziom serce i żebyś w końcu zrozumiała, że rodzice to nie wrogowie.”.
„Życzę ci babciu: zdrowia, spokoju i żebyś zawsze realizowała swoje plany tak jak to robiłaś w tym roku – bardzo się cieszę że już się lepiej czujesz i masz wyremontowane mieszkanie.”
„A ja ci życzę opieki ducha świętego i żebyś się nie odwracała od Boga bo tylko w nim jest nadzieja. Żebyś miała więcej serca dla ludzi, zwłaszcza dla swoich dziadków, bo my byśmy wszystko dla ciebie, a naszym największym marzeniem jest żebyś się bierzmowała...”
„Tobie tatko życzę wszystkiego…”
„Dobra, dobra, dziękuję! A Tobie szczęścia, zdrowia i trochę pokory w życiu!”
„Tobie dziadziu: dużo uśmiechu, zdrowia i żebyś miał dużo czasu na majsterkowanie.”
„Dziękuję! Oczy już nie te, gdzie te czasy, gdy człowiek pół dnia leżał pod maluchem żeby na wigilię zapalił i zawiózł nas do teściów. A tobie jagódko życzę….” (tu wcina się babcia)
„...żeby sobie męża znalazła! I nam wnuki dała!”
„Marysiu, to ja składam życzenia….”
„I żebyśmy dożyli, bo jak mnie tak będziesz dręczył ty draniu to za rok żonę na cmentarzu będziesz odwiedzał...!”
Ale najbardziej dlatego, że nie spędzam tych świąt z najbliższą mi osobą. Moja dziewczyna jedzie do swojej rodziny a ja do swojej.
Dlatego też chciałabym wszystkim czytelnikom i czytelniczkom mojego bloga życzyć żeby mogli spędzać święta z tymi, z którymi naprawdę chcą.
Dlatego też chciałabym wszystkim czytelnikom i czytelniczkom mojego bloga życzyć żeby mogli spędzać święta z tymi, z którymi naprawdę chcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz