czwartek, 15 grudnia 2011

Czy homoseksualista może trafić do Nieba?

Sporo się ostatnio działo i przydałaby mi się myślodsiewnia żeby nie pisać o wszystkim na raz. Najpierw może o „szokujących” wynikach ankiety ulicznej. Proponuję najpierw obejrzeć filmik, żeby wszyscy wiedzieli o czym mowa.


Dowiedziałam się o tym filmiku ze strony tokfm.pl, gdzie był on przedstawiony jako przykład dyskryminacji. Trochę mnie to wkurzyło, bo jakby ktoś chciał zrobić reportaż o prawdziwej dyskryminacji homoseksualistów wystarczyłoby pójść z ukrytą kamerą za parką gejów i kazać im się trzymać za ręce w różnych uczęszczanych miejscach Warszawy, wystarczyłoby posłuchać co o homoseksualizmie mówią wykładowy na szanowanych polskich uczelniach i nauczyciele przygotowania do życia w rodzinie – ale pytanie o to czy geje mogą pójść do nieba uważam za przejaw obniżania się poziomu polskiego dziennikarstwa.  Może wielu osobom nie spodoba się to co tu napisze, ale uważam, że zadawanie ludziom takiego pytania jako miernika poziomu tolerancji jest zwyczajnie nieuczciwe. Dlaczego? Bo jest to pytanie na które istnieje prawidłowa odpowiedź, a brzmi ona: tak, może, jeśli będzie żył w celibacie. Mówienie o „pójściu do nieba” jest bowiem pytaniem w kontekście religijnym. Pytając „czy gej może pójść do nieba?” w rzeczywistości pytamy „czy w świetle wiary homoseksualista może zostać zbawiony?” – religia daje nam na to pytanie jasną odpowiedź. Odpowiedź tę słyszą parafianie na cotygodniowej mszy świętej, w mediach katolickich, na lekcjach religii itd. Czemu wiec się dziwić? Mnie osobiście bardziej dziwią odpowiedzi: „myślę, że tak” – bo ja od razu zapytałabym taką osobę jakie niebo ma na myśli, bo z pewnością nie to do którego idą wszyscy katoliccy święci. Nie wiem czy mnie rozumiecie, to trochę tak jakby zapytać ludzi czy Bóg ojciec ma cos przeciwko czczeniu bożków zaklętych w drzewa. To nie jest pytanie o to, czy jest się tolerancyjnym tylko czy odrobiło się lekcje. Czemu miał służyć ten reportaż? Sprawdzeniu czy ludzie znają katechizm? Jeśli tak, to Polacy nie znają katechizmu. Kiedyś zapytałam moją radiomaryjną babcię o sens słów w wyznaniu wiary: czy duch święty pochodzi od syna bożego, czy współistotny czy współistotowy itd. – babcia, która za wiarę zabiłaby choćby sztuczną szczęką odpowiadając mi na pytania popełniła wszystkie wielkie herezje, które w kościele skończyły się schizmami. A może w reportażu tym chodziło o to by dowiedzieć się co ludzie myślą, że kościół myśli? W takim razie pytanie było sformułowane zbyt dowolnie. A może chodziło o to, jaki jest pogląd katolików w tej sprawie? I tu dochodzimy do sedna. Chodziło bowiem o to, żeby sprawdzić ile osób popiera coś co się nazywa teologią queer…. Co?! Jaka teologia queer?!!! Kto o tym w Polsce słyszał? Jak byłam mała i dowiedziałam się na kółku fizycznym o eksperymencie kwantowym z kotem Schrödingera (który żyje i nie żyje na raz) to tak się tym podekscytowałam, że chodziłyśmy z koleżanką po Powiślu i pytałyśmy ludzi czy kot Schrödingera żyje. Niektórzy odpowiadali, że nie wiedzą, inni że żyje i dobrze się ma – ale osoby która znałaby fizykę kwantową i ten eksperyment nie spotkałyśmy. Czego dowiodła nasza ankieta? Sympatii przypadkowo napotkanych Polaków do nieznanego im kota, czy ich nieznajomości  jakiejś ekskluzywnej teorii naukowej? Czego wiec dowodzi ankieta o geju i niebie?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz