poniedziałek, 9 stycznia 2012

Postanowienia 2012

Nowy rok, nowa klawiatura, wszystko nowe! Również nowe zapłacze Bloggera z nowym typem statystyk i zgadnijcie czego się dowiedziałam? Otóż po szpiegowałam Was i okazało się, że moje intelektualne rozważania o tematyce społecznej i psychologicznej cieszą się umiarkowanym zainteresowaniem ale ten tekst o seksie lesbijskim… Wow! Ale z Was świntuchy! ;P Tylko o bzykanku chce Wam się czytać?!!! Ooo, nie ładnie… Ale cóż zrobić. Klient nasz pan i choć będę musiała leżeć potem krzyżem na środku kościoła i biczować się częściej niż myje zęby, obiecuję więcej pisać o seksie, skoro tak Was to interesuje.
Ale póki co troszkę noworocznych postanowień. Wiem, że jest już 9 stycznia – nie myślcie, że dopiero po sylwestrze kaca wyleczyłam i dlatego tak późno się za to biorę. Zdążyłam już w tym roku: dostać opieprz za wkładanie cudzym dzieciom do głów niewłaściwych treści, być na Podkarpaciu, wykupić receptę na antybiotyk za 100zł, obejrzeć „Beautiful thing”, złamać wszelkie zasady zdrowego odżywiania i dostać po seksowych zakwasów. Tak więc nie myślcie sobie…! A zatem co do noworocznych postanowień to mam ich kilka i nawet część z nich Wam zdradzę.

Postanowienie numer 1:
Pisać co najmniej 7 dłuższych tekstów na bloga miesięcznie (no wiem, mogłoby być więcej ale nie ma co porywać się z motyką na laptopa).

Postanowienie numer 2:
Wyprowadzić się! Mieszkamy na 24 m2 z 1 i 1,5 czworonoga (ten drugi jest niestandardowych rozmiarów), mamy 16 stopni w mieszkaniu i tylko 60 litrów ciepłej wody wiec jak się umyje gary to trzeba poczekać 2 godziny zanim weźmie się prysznic (tak, są jeszcze takie mieszkania w stolicy). Jednak problemem tego mieszkania nie jest niski standard czy ciasnota ale to, że mieszkanie należy do moich rodziców. Mieszkanie to jest wiec ostatnim ogniwem mojej zależności od rodziny, a groźba, że gdyby dowiedzieli się o tym jaki rodzaj relacji łączy mnie z moją współlokatorką z pewnością wyrzuciliby mnie i ją z lokalu jest powodem mojej nieustannej nerwicy. Plan jest wiec taki żeby w tym roku zacząć zarabiać tyle żeby móc się przeprowadzić a następnie wykonać postanowienie numer 3.

Postanowienie numer 3:
Wyoutować się. Jak już wspomniałam moi rodzice wierzą w to, że mając 25 lat: od 4 lat mieszkam ze współlokatorką - bo tak jest taniej, nigdy nie miałam chłopaka – bo nie spotkałam właściwego, wciąż jestem dziewicą – bo jestem niezamężna (a przecież dziewictwo traci tylko się w noc poślubną), dwustronny strap-on, który kiedyś znalazła u nas moja mama to zabawka mojej niewyżytej i bezbożnej współlokatorki, że ona też nie ma chłopaka - bo jest dziwaczką, że gdyby tylko udało się im jej pozbyć to z pewnością znów byłabym posłuszną córką, a przede wszystkim, że oni mnie znają :)
Od razu powiem, że nie jestem dumna z tego, że postawiam ich w tej naiwnej nieświadomości i coming out – choć będzie początkiem prawdziwego domowego piekła - przyniesie mi w końcu spokój sumienia. Jest to moje silne postanowienie na ten rok i wiedzcie że nie jest to kolejny rok gdy sobie to postanawiam, bo jak dotąd nigdy nie określiłam sobie w tej kwestii deadline’u. Tak więc jeśli będziecie grzeczni i wytrwacie w czytaniu mojego bloga przez ten rok, to będziecie świadkami mojego ujawnienia, przygotowań do niego i pandemonium, które później zapanuje – obiecuje, będzie fajnie! ;D

1 komentarz:

  1. przypadkiem trafiłam na Twoją stronę, dobrze się czyta;) powiem więcej - też miałyśmy syberię w mieszkaniu całą zimę, ciepła woda w deficycie zawsze (bo grzeje ją prąd), a z coming outem pewnie wyjdzie samo. Powodzenia;) Moi też kilka lat wmawiali sobie, że pewnie czasu mi brakuje na chłopaka, albo i go mam, ale ukrywam, choć tak naprawdę domyślali się doskonale, co w trawie piszczy;) niestety pomimo tego i tak od kilku miesięcy przeżywają, że ich podejrzenia były prawdziwe. g.

    OdpowiedzUsuń