piątek, 4 listopada 2011

Spotkałam wczoraj wróżkę...

Taka rzecz nie codziennie się zdarza i choć ze sprawami, o których mam tu pisać niewiele ma to wspólnego, jednak takiego tematu nie mogę odpuścić.
Zacznę od tego, że 4 lata temu w Warszawie w okolicach przystanku Zieleniecka (jak mawiają ci, którzy nie chcą się przyznać do znajomości świętej pamięci stadionu „iks lecia”) zaczepiła mnie kobieta oferując, że mi powróży. Nie była cyganką ale z długimi czarnymi włosami. tęgawa, ubrana w czarną spódnicę do ziemi i szal zawinięty wokół głowy wyglądała jak trzeba. Odpowiedziałam jej, że jestem katoliczką, że pierwsze przykazanie i że nie wolno, bo to z religią, którą wyznaję, się nie godzi (taka wtedy byłam – ha!). Ona na to że oczy mam wesołe ale w sercu smutek, a dobra wróżka musi być przecież dobrym psychologiem. To mnie pod włos wzięła, bo byłam akurat świeżo po rozstaniu z moją byłą-niedoszłą dziewczyną (tak ją nazywam, bo jak ona chciała to ja nie, a jak ja zaczęłam chcieć to ona już przestała i tak się motałyśmy ponad rok aż w końcu zakończyłyśmy znajomość. Dodam jeszcze, że gdyby nie ona do dziś nie wiedziałabym pewnie, że jestem lesbijką, ale o tym innym razem). Wróżka powiedziała, że chce tylko kilka złotych na herbatę, a ja potem żałowałam, że jej na tę herbatę nie dałam. No i wyobraźcie sobie, że wczoraj w drodze na bazarek, który mam 10 minut od domu zaczepiła mnie ta sama wróżka. Od razu sobie pomyślałam, że jak powiem o tym mojej dziewczynie to uzna że to przeznaczenie, a poza tym, skoro już życie zweryfikowało moje religijne zapędy nic nie stało na przeszkodzie żebym nie miała się godzić. Nie chodziło mi o to żeby się dowiedzieć co mnie czeka w przyszłości tylko byłam ciekawa czy wróżka odgadnie kim jestem. Powiem szczerze, że z całego tego wróżenia najciekawsze były reakcje ludzi wokół, bo jak mnie ta wróżka zaczepiła, a ja się zastanawiałam czy się zdecydować i ile jej dać to jakaś babka do mnie podbiegła i krzyczała: „nie daj się jej oszukać! Nie daj się jej zwieść” potem jakiś facet się wtrącił: „Kurwa, ale ty jesteś głupia dziewczyna! Ona wszystkie pieniądze z Ciebie wyciągnie” i jeszcze kilka osób mnie podobnie zaczepiło. Ubawiłam się tym przednie bo to jest praski bazarek przy którym siedzą trzęsący się pijaczkowie sprzedając jedną parę zadeptanych damskich butów, stary parasol, jedną łyżkę, zegarek i co tam jeszcze w domu znaleźli i jakoś nikt potencjalnych klientów od nich nie odpędza. Facet który mnie zniechęcał sprzedaje papierosy z przemytu i alkohol po 5zł za litr który pewnie na niejednego deliryka podziałał jak złoty strzał. Ale nic (wróżka ma pracę w warunkach dużego stresu), powiedziałam babie że mogę jej dać dyszkę i nic więcej. Kazała mi wybrać kartę i położyć na niej banknot, potem sama wyciągnęła kilka kart i kazała mi jeszcze jedną wyciągnąć i na nią chuchnąć. Starałam się nie robić żadnych min gdy mi opowiadała bo gdy na początku powiedziała mi że widzi nade mną papier urzędowy i nie zobaczyła stresu na mojej twarzy to powiedziała że to będzie papier na moją korzyść. Rozumiem wiec, że na tym polegała je jej metoda. Powiedziała mi że noszę ból w sercu (eeee, niespecjalnie), że nie interesuję się sprawami innych ale inni wtrącają się w moje (jeśli ja się nie interesuję sprawami innych to o kim by powiedziała że się interesuje. Plotki mnie nie ciekawią ale znajomym ciągle truję dupę że powinni tak a nie tak itd), że jestem w żałobie po kimś bliskim (znowu zonk, w domu wszyscy zdrowi), że wciąż szukam miłości, miałam chłopaka i on mnie zdradził (no i tutaj to już zupełnie popłynęła, bo nikt mnie nigdy nie zdradził i nigdy w życiu nie miałam chłopaka…). Potem kazała mi wyjąć kolejną kartę i położyć na niej kolejne 10zł, przeżegnać i schować na szczęście. Tak jak nie jestem religijna tak jednak uznałam że to już lekka przesada, co następne? Złotego cielca wyjmie z kieszeni i każe mi się mu pokłonić? Powiedziałam jej więc że już mi starczy tego wróżenia (wszyscy co mnie tak zniechęcali przysłuchiwali się naszej rozmowie) i że ze wszystkim się pomyliła ale ubawiłam się przednio i poprawiła mi humor na cały dzień. Ona jeszcze mnie chciała zatrzymać, mówiła że mi tych pieniędzy nie zabierze, ale już jej podziękowałam i sobie poszłam z bananem od ucha do ucha. 
A teraz pytanie do Was.
Myślicie że to karty były heteronormatywne czy wróżka gejradaru nie miała?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz